Dała mi Fannia pocałunek złoty,
Nie taki, jaki z zacności wrodzonej
Chłopiec piastunkom albo ciotkom
Daje i wnet odrywa usta.
Lub jak bierze po nicy od gościa
Już znużonego nierządnica, cierpiąc,
Że nędznik łoże przez swawolę
Zgniótł - niechby lepiej został w domu.
Ja otrzymałem taki, co podwaja
Ogień kochanków, gdy budzi się żądza
W głębinie zmysłów i przeszywa
Ciała dreszczem, by w końcu zginąć.
Gdy rozchylone łączą się z wargami
Wargi i oddech zdławiony zamiera
I kiedy język twój ruchliwy
Przez ząbki sączy mokrą słodycz.
O słodki kwiecie duszy, obudzony
W najgłębszych tajniach młodocianej piersi,
Przenikasz serce aż do rdzenia,
Gdy trwamy, łącząc nasze usta!
Nektar - lub jeśli ziemia co słodszego
Ma niźli boski nektar - to spłynęło
Z warg w usta moje i znużony
W piersi mej oddech odświeżyło.
Lecz gdybym dłużej w pocałunku złym
Trwał, moja dusza - żądza usidlona-
Do Fanni chciałaby na wieki
Zbiec, zostawiając martwe ciało.
Podmiot wypowiedzi w tym utworze, opisuje swoje relacje z pewną kobietą. Jego doznania, odczucia, myśli odnoszą się do jednej sfery dotyczącej kobiety. Jest to sfera fizyczna. Kobieta jest tu opisana jako niemalże bóstwo, jest czymś więcej niż kobietą. Daje ona bohaterowi niesamowite doznania, pozwala mu sięgnąć w najgłębsze zakamarki jego duszy. Tym samym następuje przeniesienie ze sfery czysto fizycznej do sfery duchowej. Dama jest przedstawiona nie jako wybrana, jedyna, wierna i oddana osoba, lecz jako obiekt pożądania.
Antonina Jelicz, Toć jest dziwne a nowe.
Antologia Literatury Polskiego Średniowiecza, s. 330-331, Warszawa 1987.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz